Szkice/ pejzaże
Pejzaże, jako obrazowanie przestrzeni, w moim wypadku są czymś w rodzaju autoportretu. Głęboko zakorzeniona, prawie obsesyjna tęsknota do rozległej przestrzeni czasem mnie niepokoi, skłania do szukania w myślach jakiś genetycznych powiązań z Tatarami, przecież najeżdżali nasze słowiańskie tereny. W praktyce powoduje a raczej powodowała szkicowanie pejzaży nawet przez okno autobusu, nie mówiąc o nudnych bez tego godzinach na plaży, czy chwilach wypoczynku w czasie górskich wędrówek. A i teraz, choć fotki robi się telefonem szkic sprawia większą przyjemność. Nawet niezbyt udany zawiera więcej treści, bo łączy to co zewnętrzne z intymnymi przeżyciami. Czasem narzucający się fragment pejzażu wyłamuje się z całego widoku i zostaje zapisany jako ważny jednostkowy detal. Jest czymś w rodzaju fragmentu historii. Mojej historii. Świata historii.